bajki 6418 Bajek w serwisie



     
ZŁOTY PAJĄCZEK - CZ.1 Pod parapetem ze złota, na którym królowa Leonora trzymała kamionkowe doniczki (no ale dlaczego nie? że niby królowej nie wolno? albo nie wypada?) z czerwonymi petuniami, świeżą bazylią i pachnącą miętą zamieszkał Klemens. Miał osiem nóg, rozbiegane oczka i włochaty zadek i jedno niezmienne życzenie – aby ktoś go po tym zadku pogłaskał, poczochrał ewentualnie podrapał kiedy najdzie go na to ochota.
Ale ktosia nie było..
Nic dziwnego, Klemens był pająkiem, a te z reguły wita się okrzykami:
- „ratunku! wielki, okropny…”
- „zabierz go!”
choćby miał 2 minimetry długości.
Ale nie był to pająk zwykły, nie był też jadowity, albo znany choćby z atlasu roślin i zwierząt.
Klemens był pająkiem złotym..
Błyszczał się niczym dobrze wyczyszczona 117 korona króla Filipa.
Bo król bardzoooo lubił korony i zbierał je kiedy tylko i gdzie tylko się dało – w pracy, na wakacjach, w podróżach, od szewca, płatnerza a nawet sklepikarza Józka, który akurat taką trzymał pod ladą. Zbierał korony wszędzie. Każda z nich była inna ale każda, jak na króla przystało musiała być złota.

Coś pusto w tym zamku.

Przydałaby się księżniczka. Najlepiej rozpuszczona pannica z pszeniczno-blond kitkami, muchami w nosie i życzeniami w stylu „gwiazdki z nieba”.
Ale tyle było już tych księżniczek!

Więc będzie książe – Mateusz.
Włóczył się ów książe po zamku z nosem utkwionym w książce, gazet dla dzieci akurat nie dowieźli a Mateusz uwielbiał czytać. Uwielbiał też rower i lody truskawkowe ale to akurat ma niewiele wspólnego z naszą historyjką, może poza tym, że mama goniła go ze ścierką, bo znowu umazał podłogi śladami kół. Dla bezpieczeństwa zatem Mateusz wybierał atlas ale atlas nie byle jaki! - atlas astronomiczny, który dawno, dawno temu znalazł w zapomnianym kufrze, na strychu tuż obok srebrnych firanek mamy.
Mateusz chciał zobaczyć świat.. co tam świat! Chciał zobaczyć wszechświat! Ale to dość trudne kiedy masz 8 lat a wszystkim wokół wiadomo, że zostaniesz następcą tronu, równie złotego co korony, widelce a nawet widok z okna na ulicę.
Któregoś dnia tak bacznie wpatrywał się konstelację Andromedy, że nie zauważył kiedy jego nos zanurkował w porannej zupie mlecznej z kluseczkami.
Król miał tego dość
– Natychmiast odłóż ten atlas! – zarządził najbardziej królewskim tonem na jaki było go stać, po czym aby dodać sobie animuszu uderzył dłonią w złoty stół.
Atlas pacnął na dywan – prawdopodobnie bardziej zaskoczony całą sceną niż Mateusz..
Chłopiec nie zamierzał dać za wygraną i niepostrzeżenie (choć zapewne bardziej zdawała mu się ta „niepostrzeżoność” niźli była nią naprawdę) przybliżał się do książki i już, już, już prawie dotykał jej pięknej okładki końcami paluszków gdy zauważył kilka par oczek przyglądających mu się ciekawie spod blatu stołu.
Krzesło nie chciało dłużej znosić zaskoczenia księcia i chłopak pacnął na dywan tuż obok książki a Klemens zachichotał uwieszony blatu:
- No cześć.. – powiedział pająk tylko i okręcił się wokół własnej osi – Nie szkoda Ci czasu na książki? Nie łatwiej po prostu zobaczyć to o czym czytasz na własne oczy?
Chłopak otwierał już usta żeby skorzystać z któregoś ze znanych okrzyków właściwych dla tej sytuacji kiedy Klemens dodał szybko:
- Zanim zaczniesz krzyczeć przemyśl co Ci powiem. Jeśli chcesz zabiorę Cię na Księżyc dziś wieczorem ale w zamian musisz mi dać pięć swoich najdłuższych włosów. Ni mniej, ni więcej a pięć. Będę czekał na parapecie Twojego pokoju.

To rzekłszy odwrócił się na jednej z ośmiu pięt i powędrował przed siebie, stapiając się wkrótce z widnokręgiem – czyli w tym przypadku długim, długaśnym stołem w królewskiej jadalni.
Do wieczora nie działo się w zamku nic nadzwyczajnego. Stara, zamkowa nuda:
- królewskie pranie,
- królewskie prasowanie,
- królewskie naszywanie łat na równie królewskie dziury  - no oczywiście, że Król ma łaty na spodniach.. gdyby tak nie było po co miałby królewskiego krawca? :)
I tego typu rozrywki zamkowe.
Przyszedł wieczór.. gdzieś tam jeszcze na zachodzie majaczyły ostatnie promyczki czerwonego słoneczka ale już i ono zasypiało zmęczone całodzienną wędrówką. Mateusz założył złotą piżamę w granatowe gwiazdy i zamierzał przytulić się do swego ulubionego jaśka (nie mylić z małym Jankiem ) kiedy ktoś zastukał w okno. Raz zastukał, zastukał dwa… - cisza… kiedy jednak zastukał po raz trzeci dziecięca rączka otworzyła je na oścież.
Na parapecie siedział Klemens i świdrując oczyskami gospodarza pokoiku oświadczył bez skrępowania:
- No nareszcie! To co ruszamy? – zachęcająco skinął główką na południe.. chociaż niczego tam nie było! niczego, co mogłoby zobaczyć ludzie oko.
- No ale gdzie…? - zawahał się książe..
- No masz! Ludzie! – narzekał pajączek i po chwili dmuchnął leciuteńko tuż przed siebie. Oczom Mateusza ukazał się przepiękny, misterny mostek upleciony z pajęczej, złotej nici, przewieszony między zamkowymi wieżami, parkowymi drzewami, wieżą kościoła i kogutkiem ratuszowym. A gdzie wiódł dalej? tego widać nie było.. droga ginęła w świetle wstającego księżyca.
Klemens odwrócił się i ponowił pytanie:
- Idziesz?
Mateusz pokręcił przecząco główką a w chwilę później to on miał oczyska niczym dwa złote spodki od serwisu królowej Leonory. Klemens urósł bagatelka jakieś 15 razy, jego nóżki wyglądały jak gałęzie klonu a oczy? lepiej nie mówić - jeszcze ktoś zacznie krzyczeć :).
- Wsiadaj!
No to wsiadł :).
To dopiero była jazda – Klemens przeskakiwał z wieży na wieżę, z drzewa na mosty aż dopadł pierwszej niskiej chmurki a stamtąd było już bardzo, bardzo blisko do Księżyca.
Byli, widzieli..
Mateusz wcale nie był zachwycony – spodziewał się globu z sera albo co najmniej złotego pieniążka a tymczasem spacerował po szarym piachu, co i rusz wpadał w szarą dziurę.
Ech, z takim Księżycem!
Ech, z takim Wszechświatem!
Profil autora: Kasia Sz.  ilość bajek publicznych(118) ilość bajek dnia(134)

 ocena czytelników: 8,33 (3 głosów)

oceń tę bajkę:

 



    Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. „Fundusze Europejskie dla rozwoju innowacyjnej gospodarki”